Pożyteczna czy nie – rzecz o Radzie Działalności Pożytku Publicznego

Znamy nowy skład Rady Działalności Pożytku Publicznego. Wybór budzi zrozumiałe emocje. Nie wiemy, kto startował (a więc kto wybrany nie został), ale też niewiele wiemy o wielu osobach wybranych.

Znamy nowy skład Rady Działalności Pożytku Publicznego. Wybór budzi zrozumiałe emocje. Nie wiemy, kto startował (a więc kto wybrany nie został), ale też niewiele wiemy o wielu osobach wybranych. Mam nadzieję, że złożone wnioski o informację publiczną zaspokoją naszą ciekawość. Ale przecież nie to jest w tej chwili najważniejsze. Mam nadzieję, że działania tej Rady uda się obserwować na bieżąco i po owocach poznany jacy ludzie i z jakimi intencjami się tu znaleźli. To co wydaje się ważne, to to, że mamy specyficzną sytuację, która jest z jednej strony jakimś nowym otwarciem, a z drugiej – jeśli wierzyć sygnałom z obozu władzy – w jakimś sensie zakończeniem jej historii. Warto więc poświęcić jej chwilę refleksji.

Tekst niniejszy nie jest tekstem prawniczym, jest próbą spojrzenia na system prawny z punktu widzenia działacza społecznego.

Autor: Piotr Frączak

Niespełnione zamierzenia

Jak to się stało, że Rada Działalności Pożytku Publicznego pojawiła się w Ustawie z 2003 roku? W toku wieloletnich prac i kolejnych projektów ustawy trudno to dobrze ustalić. Myślano o niej w kategoriach brytyjskiej „Charity Commission”, która miała być samorządem i nadawać status OPP organizacjom. Pojawiały się też głosy, że powinna być miejscem dialogu pomiędzy administracją a reprezentacją sektora. Wszystkie te ambitne pomysły zostały sprowadzone do ciała doradczego jednego z ministrów. Ale w przyjętych rozwiązaniach pozostały elementy tamtych propozycji. Tak powstała hybryda o budującej nazwie.

Komentarz: Słowa ulegają dewaluacji jak pieniądz. Trzeba to coraz mocniejszych słów, które stwarzają pozory ciężaru gatunkowego. Wszystko przyćmił Narodowy Instytut Wolności, którego nazwa w istocie nic nie znaczy, ale za to brzmi dumnie.

Kolos na glinianych nogach

W efekcie powstała instytucja, która była uzależniona od dobrej woli władzy. Jedne kadencje budziły nadzieje, inne wywoływały protesty i konflikty. W samej jej strukturze tkwiły ewidentne sprzeczności. Zbudowana była jakby do prowadzenia dialogu z władzą (przedstawiciele różnych stron), ale kompetencje miała jedynie konsultacyjno-doradcze. Oznaczało to, że osoby ze strony pozarządowej negocjowały z administracją w istocie to… co doradzić ministrowi. Ale przecież tych przedstawicieli wybierał (i wybiera do dziś) minister. Nie były więc w żadnym razie reprezentacją sektora. Kto więc z kim i po co uzgadniał jest do dziś rzeczą sporną.

Poza pożytkiem

Jedno co pewne, to to, że Rada – w zasadzie – nie zajmowała się tym, do czego głównie została powołana. Bo przecież, jak sama nazwa wskazuje, powołana została do uzgadniania z władzą tego czym jest pożytek publiczny. W ustawie o kompetencjach Rady mówi się m.in. że jest ona od udzielania pomocy i wyrażania opinii w przypadku sporów między organami administracji publicznej a organizacjami pozarządowymi związanych z działalnością pożytku publicznego. Podkreśla się też, że powstała w celu wyrażania opinii w sprawach zadań publicznych, zlecania tych zadań do realizacji. Ponieważ jednak niejasne definicje ustawowe, a następnie praktyka (uznanie zbieranie 1% na subkonta dla prywatnych osób za zgodne z prawem jest tego drastycznym przykładem) tak naciągnęły pojęcie pożytku publicznego, że w zasadzie można było tam zmieścić prawie wszystko. por. https://proste.ngo/ustawa-o-pozytku-tezy-do-zalozen/ . Tak oto rada, właściwie od początku zajmowała się bardzo wieloma sprawami organizacji, a niewiele tym, by dookreślić granice pomiędzy działalnością pożytku publicznego, a wolnością działalności obywatelskiej.

Rada Dialogu Obywatelskiego

Być może dlatego, nie słychać protestów, gdy w tej chwili rząd (i część przedstawicieli poprzedniej Rady) wprost mówią o zastąpieniu RDPP nowym ciałem. Warto jednak przypomnieć jak było. Oto jeszcze przed 2015 udało się namówić poprzedni rząd do dyskusji nad reformą RDPP. Pierwszym krokiem miało być zwiększenie puli przedstawicieli organizacji by… umożliwić wybory, tworzenie reprezentacji. By minister musiał słuchać tych, którzy mówią w imieniu sektora, a nie wybranych przez siebie ekspertów. Jednak zmiana rządu oznaczała zmianę koncepcji i zamiast planowanych wyborów mieliśmy po prostu kolejne polityczne nominacje. Ale organizacje – w ramach Strategicznej Mapy Drogowej Rozwoju Sektora Obywatelskiego – domagały się – (uwaga, uwaga) uzupełnienia systemu dialogu o Radę Dialogu Obywatelskiego. Miała ona być 1) wybierana przez sektor, 2) odciążyć RDPP z nadmiaru obowiązków (np. konsultacji ustaw, które dotyczyły całego sektora pozarządowego, a nie tylko tej jego części, którą można uznać za pożytek publiczny). To hasło zgłaszane przez organizacje przejęła nowa władza (i wybrana przez nową władzę RDPP) z tym tylko, że zamiast uzupełniać system postanowiła po prostu zastąpić RDPP – RPO.

Przyszłość w ciemnych barwach

Historia RDPP udowadnia, że kategoria pożytku publicznego – jako obszar do negocjacji pomiędzy władzą a społeczeństwem – nie ma już większego znaczenia. Tu decyzje podejmuje rządowy Komitet Pożytku Publicznego, a właściwie jednoosobowo Przewodniczący tegoż Komitetu, ale o tym kiedy indziej. Czas więc podjąć dyskusję na temat, czy pożytek publiczny jest nam, organizacjom jeszcze potrzebny. Jeżeli tak, to na pewno nie w tym kształcie. Nie sądzę też, aby debatę tę mogła podjąć nowa Rada, nad którą wisi groźba rozwiązania. Instytucja, która nie jest w żaden sposób reprezentatywna i która – w kontekście właśnie rządowego Komitetu Pożytku Publicznego – może być traktowana w zasadzie jako ciało fasadowe. Jak sobie poradzą nowi członkowie – jak już pisałem – okaże się w praktyce. Jednak nie jest to rola do pozazdroszczenia.


Masz zdanie na ten temat? Masz własne przemyślenia na temat ustawy? Odezwij się: p.fraczak@schuman.pl