Partnerstwo a wsparcie partnerów

Jasne jest, że do partnerstwa trzeba (co najmniej) dwojga partnerów. A partnerzy to przecież niezależne od siebie podmioty, które na mocy niezawisłych decyzji podejmują współpracę na uzgodnionych wspólnie warunkach. Co gdy brakuje takiego prawdziwego partnera?

Autor: Piotr Frączak

Tekst niniejszy nie jest tekstem prawniczym, jest próbą spojrzenia na system prawny z punktu widzenia działacza społecznego.

Jasne jest, że do partnerstwa trzeba (co najmniej) dwojga partnerów. A partnerzy to przecież niezależne od siebie podmioty, które na mocy niezawisłych decyzji podejmują współpracę na uzgodnionych wspólnie warunkach. A co, gdy brakuje takiego prawdziwego partnera?

Ryzyko nierównowagi i uzależnienia

Aby mieć silnego partnera czasem administracja podejmuje wysiłki, aby wzmocnić tych, którzy taką funkcję mogliby pełnić. Oczywiście nie jest to zabronione, ale pod warunkiem, gdy pamiętamy o tym, że zawsze jest to ryzykowne. Społeczeństwo obywatelskie to taki ekosystem, ingerencja w który może zaburzyć równowagę i spowodować niepowetowane szkody, tak więc administracja może, ale zachowując starą lekarską zasadę po pierwsze nie szkodzić, starać się wzmacniać społeczeństwo obywatelskie jako partnera. Organizacje są często niezbędnym partnerem do realizacji polityk publicznych, więc administracja – chcąc nie chcąc – potrzebuje ich. I podejmuje takie działania.

Dwa krańcowo różne przykłady. Pakt o przedsiębiorstwie państwowym w trakcie przekształcania podpisany 22 lutego 1993 roku zgodnie z zawartą umową społeczną (o roli paktów por. Piotr Frączak Pakty, czy to sposób na partycypacyjną demokrację – Czytaj) i zgodnie z prawem wzmacniał rolę zniszczonego w czasach PRL-u środowiska pracodawców jako partnerów w dialogu z partnerami społecznymi. Z kolei polityka rządu po 2015 roku wspierała poprzez „ręczne sterowanie” funduszami i działaniami co najmniej na granicy prawa „swoje” społeczeństwo obywatelskie, co najbardziej spektakularny wymiar przyjęło w procederze powszechnie nazywanym „Willa+” (por. Łukasz Gorczyński „Willa Plus” i jej znaczenie dla sektora pozarządowego – Czytaj).

Jednak tylko silne i niezależne od państwa, ale także zrównoważone czyli odpowiadajace rzeczywistym potrzebom społecznym a nie grupom politycznego czy ekonomicznego interesu, społeczeństwo obywatelskie może być rzeczywistym partnerem administracji. Inaczej mamy sytuację jak z czasu PRL-u, gdy „społeczne organizacje”, finansowane pośrednio lub bezpośrednio z budżetu, stają się „przybudówką” ułatwiając zniewolenie społeczeństwa – takie leninowskie „pasy transmisyjne z partii do mas”.

Co nie jest wsparciem

W tym kontekście, zarówno potrzeb funduszy europejskich jak i ekosystemu społeczeństwa obywatelskiego, nabiera szczególnego znaczenia sposób wspierania organizacji. I tu dochodzimy do podstawowego stwierdzenia, że nie każde przekazywanie środków jest wspieraniem partnerów i próbą wzmacniania ich potencjału. Z jednej strony czasem za wsparcie uważa się działania, które w istocie zmniejszają potencjał organizacji (np. dotacje z koniecznością wnoszenia wkładu własnego), w innych wspiera się nie organizacje, ale zatrudnione w nich osoby (np. działaczy partyjnych). Dlatego zacząć należy od tego pokazania przykładów tego co udaje wsparcie, a tym wsparciem nie jest.

1. Zlecanie zadań

Po pierwsze nie jest wsparciem zlecanie zadań. I to zarówno w trybie ustawy o pożytku jak i przy realizacji projektów w ramach Funduszy Europejskich. To jedynie wykorzystywanie organizacji do realizacji zadań publicznych, a nie ich wspieranie. Pamiętajmy, że w tych sytuacjach nie ma mowy o żadnych środkach na rozwój (wzmacnianie) organizacji, nawet nie przewiduje się możliwości takiej nadwyżki (tu nawet nie wolno ulokować chwilowo niewykorzystywanych funduszy), która może się pojawić jako zysk przy zleceniach dla firm biznesowych. Oczywiście przy okazji realizacji tych zadań organizacja może wzmocnić się instytucjonalnie zakupując sprzęt biurowy, czy podwyższając kompetencje swoich pracowników. Problem z tym, że (patrz punkt 3) jest to wzmocnienie tylko w sytuacji, gdy organizacja ma możliwość wykorzystać ten potencjał w przyszłości, bo nie może go przecież wykorzystać wprost w działalności gospodarczej. Więcej – w sytuacji, gdy mowa jest o jakimkolwiek wkładzie własnym, to już nie jest wspieranie a wręcz „drenowanie” zasobów organizacji. Oczywiście, gdyby dodatkowe środki wspierały już prowadzone działania organizacji (tak jest np. przy darowiznach, jak i niektórych pozabudżetowych konkursach grantowych), to co innego. W opisywanym przypadku mamy jednak realizowanie zadań publicznych, a nie własnych działań organizacji. Tu trzeba też wspomnieć o dodatkowym problemie, jakim jest brak równowagi stron w umowach, na podstawie, których są przekazywanie środki publiczne organizacjom pozarządowym. Umowy te wprost wprost uzależniają organizacje od administracji, i to nie tyle z uwagi na potrzebę zabezpieczenia publicznych pieniędzy, ale wygody samej administracji.

2. Zwrot kosztów

Wbrew pozorom też zwracanie kosztów podróży i noclegów na spotkania zorganizowane przez samą administrację nie jest (a przynajmniej nie musi być) wsparciem organizacji. To raczej sytuacja, w której administracja wykorzystuje przedstawicieli obojga płci, ekspertki, reprezentantów organizacji (por. Łukasz Gorczyński „Działacz non-profit” – Czytaj) do własnych celów. Zwrot kosztów jest tylko zwrotem kosztów. Więcej nawet zapłata osobom z organizacji za udział w pracach, czy przygotowanie ekspertyz nie jest jeszcze wsparciem dla organizacji. Organizacje nic nie zyskuje na takim finansowaniu, a często… traci. Nie tylko cały czas poświecony na logistykę takich dziłań, ale czasem wręcz nawet wykształconą/ego w organizacji działaczkę, czy eksperta. którzy zamiast dla organizacji, zaczynają pracować dla administracji. Takie „transfery” – chwilowe lub stałe – a więc wykorzystywanie działaczy czy ekspertki organizacji społecznych należałoby traktować jako element „drenowania” organizacji a nie jej wspierania.

3. Pozorne wsparcie

Wsparciem nie jest jeszcze samo dostarczania wsparcia. Chodzi przecież nie o to aby dawać, ale dawać to co jest rzeczywiście potrzebne. Tu oczywiście zaczynają się pewne subtelności. Zdarza się oczywiście, że organizacje chcą czasem wsparcia, które wcale ich nie wzmacnia. Dla mnie takim wsparciem często (choć przecież nie zawsze) jest np. finansowanie organizacjom stoisk na różnych festynach. Zazwyczaj ilość włożonej w przygotowanie i prowadzenie takiego stoiska pracy i poświeconego czasu, w żaden realny sposób nie wpływa na wzmocnienie organizacji. Kto tu kogo wspiera – administracja organizację, czy organizacja wydarzenie organizowane przez samorząd?

Z drugiej strony są działania, które, choć w zamiarze słuszne, nie mogą w rzeczywistości wpłynąć na potencjał organizacji. Dla mnie przykładem takich działań – o czym pisaliśmy wielokrotnie – były konkursy w poprzedniej perspektywie finansowej w ramach Programu Operacyjnego Wiedza, Edukacja, Rozwój (POWER) w osi priorytetowej II (Efektywne polityki publiczne dla rynku pracy, gospodarki i edukacji) działanie 2.16, czyli usprawnienie procesu stanowienia prawa (por. np. Szkice do mapy organizacji monitorujących prawo – Czytaj). Nie jest chyba dla nikogo tajemnicą, że przy dzisiejszym sposobie stanowienia prawa podnoszenia kompetencji z zakresu prawidłowego stanowienia prawa przedstawicieli organizacji pozarządowych nie przyczynia się zapewne w żaden do realizowania efektywnych polityk publicznych np. dla edukacji.

Cały system wspierania (tak organizacji pozarządowych, jak i np. podmiotów ekonomii społecznej – choć w znakomitej większości to przecież te same podmioty, objęte dwoma systemami wsparcia) opiera się na założeniu, że to administracja wie lepiej, jakie wsparcie potrzebne jest zorganizowanym obywatelom. Ponieważ to ona finansuje te systemy wsparcia (a więc także w dużej mierze określa ich cele i sposoby realizacji) mamy wsparcie, które – zapewne – nie odpowiada na wiele indywidualnych potrzeb organizacji. Zunifikowany system wsparcia musi być niewystarczający do potrzeb tak przecież zróżnicowanego sektora. Może więc się okazać, że wiele działań mających na celu (przynajmniej nominalnie) wsparcie organizacji jest zwykłym marnotrawieniem, w dobrej wierze, środków publicznych. Organizacje filantropijne od wieków wiedzą, że pomagać trzeba umieć. Czas aby administracja też doszła do tego wniosku.