Wróciła po poprawkach ustawa o sprawozdawczości organizacji pozarządowych. Czy to ustawa idąca w dobrym kierunku – moim zdaniem nie. Wydaje się, że na niedoskonałą ustawę o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie (dalej – UDPPiW lub ustawa o pożytku) (por. Ustawa o pożytku. Tezy do założeń) nakładają się kolejne przepisy, które nie tylko wzmacniają już niedobre rozwiązania, ale też – wbrew pozorom i uzasadnieniom – naprawdę dla wielu organizacji nic nie upraszczają.
Autor: Piotr Frączak
Założenia do ustawy
1. UDPPiW tworzy specyficzną definicję organizacji pozarządowej. Do definicji tej odwołuje się ustawa o sprawozdawczości, jednocześnie… wyłącza z niej całe zbiory podmiotów. Ustawa wskazuje bowiem, że spod ustawowej definicji organizacji pozarządowej wyłącza się podmioty wymienione w art. 3 ust. 4 ustawy o pożytku. Jeśli mamy już uwspólniać sprawozdawczość dla organizacji pozarządowych – to całościowo. Te „wyłączone” organizacje mają i tak już swoje szerokie przywileje – np. są zwolnione z podatku CIT „w części przeznaczonej na cele statutowe, z wyłączeniem działalności gospodarczej” (art 17 ust. 1 pkt 39). Mowa tu m.in. o związkach zawodowych, izbach gospodarczych, organizacjach samorządu gospodarczego rzemiosła, organizacjach pracodawców, partiach politycznych… Tak więc mamy szeroką definicję organizacji pozarządowej z ustawy o pożytku, do której nie odwołuje się w całości nawet tak istotny akt prawny i zamiast naprawiać UDPPiW, szykujemy nowe rozwiązania.
2. Ustawa podtrzymuje dotychczasowe funkcjonowanie statusu pożytku publicznego, który jest czystą formalnością i w żaden sposób nie zapewnia, że organizacje posiadające ten status działają więcej, czy lepiej dla pożytku publicznego niż te, które tego statusu nie mają. Prowadzona dotychczas sprawozdawczość – podobnie zresztą jak ta planowana – nie zapewnia wystarczającej kontroli społecznej (o tym za chwilę), a i przez administrację nie jest – w widocznym stopniu – weryfikowana. Nic więc nowa sprawozdawczość w tej sferze nie zmieni na lepsze.
3. Ustawa w końcu ostatecznie zrównuje w obowiązkach sprawozdawczych stowarzyszenia i fundacje – co pokazuje, że ustawodawca nie widzi zasadniczej różnicy pomiędzy poddanym samokontroli członków stowarzyszeniem a fundacjami, w których system wewnętrznej kontroli – nawet jeśli jest – umyka często kontroli społecznej. Np. kiedy majątek fundatora (jeśli to prawdziwa fundacja) jest przeznaczany na inne cele, niż chciał fundator. W II Rzeczypospolitej urzędnicy przedwojennego MSW, uważali, że obowiązkiem administracji jest dążyć przede wszystkim do jak najdokładniejszego zrealizowania woli fundatorów. Dziś nikogo to nie interesuje, byle papiery się zgadzały.
Kontrolować każdy może?
No dobrze, ale czym jest ta „kontrola społeczna” i dlaczego w tytule przeciwstawia się ją sprawozdawczości? Czy to nie to samo? Nie. Sprawozdawczość to konieczność „rozliczenia” się organizacji pozarządowych z państwem. Kontrola społeczna, która oczywiście chętnie skorzysta ze sprawozdań zebranych przez państwo jest sposobem na kontrolę obywateli nad organizacjami. Czy każda organizacja powinna poddawać się kontroli społecznej – tak. Czy każdy obywatel może móc kontrolować dowolną organizację – nie.
Łatwiej zrozumieć to na przykładach.
Mamy małe stowarzyszenie samopomocowe. Ludzie pomagają sobie w ramach zebranych przez siebie środków. Czy ta działalność powinna być kontrolowana – tak. Ale tylko przez członków. To ich pieniądze, ich decyzje i zaglądanie im na spotkania terapeutyczne, czy do wspólnej kasy jest co najmniej nietaktem.
No dobrze, ale to stowarzyszenie dostaje darowiznę. Czy mam prawo – jako obywatel – pytać się, kto podzielił się z organizacją swoimi pieniędzmi. To tak jakbym pytał sąsiada, ile wydał na wódkę, a ile na biedne dzieci. Prywatne pieniądze – przynajmniej te, które nie były podstawą ulgi podatkowej – nie powinny znajdować się w centrum mojego zainteresowania. To ja mogę przecież dofinansować ze swoich dochodów jakąś organizację i chwalić się tym lub ukrywać zgodnie z zasadą „Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa” (Biblia Tysiąclecia). Wtedy oczywiście powinienem mieć prawo zapytać, czy moje pieniądze zostały przeznaczone na cel, na który dałem. Każdy kontroluje swoje pieniądze, a nie cudze.
Idźmy dalej. Gdy dochodzimy do pieniędzy publicznych sprawa wydaje się jasna. Z każdej publicznej złotówki organizacja powinna się rozliczyć przed darczyńcą, czyli społeczeństwem. Czy jednak o to samo będzie pytać urzędnik, współmieszkaniec, beneficjent?
W każdym razie wydaje się, że taka stopniowalność przejrzystości jest oczywista. Jest też oczywiście wiele szarości, ale nie może być tak, że pozbawimy członków organizacji samorządności czy obywateli prawa do prywatności. Nie da się takiej przejrzystości zadekretować w prawie, a trzeba pamiętać, że przywoływane przez ustawodawcę w uzasadnieniu – zabiegi organizacji m.in. na I Ogólnopolskim Forum Inicjatyw Pozarządowych – miały na celu większą przejrzystość w działaniach, bo obawiały się zwiększonej kontroli rządu.
Sprawozdawczość
Sprawozdawczość to konieczność oddania „Cesarzowi, co cesarskie”. Jasne, że państwo ma prawo pilnować przestrzegania prawa, zbierać informacje (ale tylko te prawem dozwolone i konieczne), by nikt nie oszukiwał na podatkach, by nikt nie wykorzystywał swojej przewagi dla wykorzystywania współobywateli. Dlatego państwo domaga się – wydaje się jednak, że za często jedynie awansem, tak na wszelki wypadek – informacji – od spółek, organizacji, obywateli… Trzeba to ograniczyć do niezbędnego minimum, a nie zwiększać uprawnienia władz centralnych i zastępować obywateli w ich prawie do kontroli społecznej, do obywatelskiego martwienia się o dobro wspólne. Bo obywatelowi potrzebne są inne informacje. Nie czy faktura jest dobrze opisana, tylko czy wydatek przyniósł dobry efekt. Nie, czy organizacji udał się dany projekt, tylko czy w ogólnym bilansie organizacja robi dobrą robotę. Czy warto ją wspierać własną pracą albo własnymi pieniędzmi. Dlatego właśnie organizacje (federacje), które wspólnie zgłaszały uwagi do projektu ustawy o sprawozdawczości (więcej: Kliknij) wskazywały na pewne warunki brzegowe, które zadecydują, czy to rozwiązanie prawne ma w ogóle sens, czy jest tylko kolejną ustawą, która pod hasłem wolności przyniesie dla organizacji większą zależność od administracji.
Wskazywano, że szczegółowe uwagi zgłoszone do ustawy będą miały sens, o ile w projekcie ustawy:
1) zrezygnuje się z wszelkich rozwiązań, które dokładają, a nie odejmują obowiązki organizacjom,
2) ograniczy się rozstrzygnięcia regulacji do obszaru obowiązkowej sprawozdawczości, rezygnując z zapisów dotyczących nowych typów kontroli, których w obecnym stanie prawnym i tak jest zbyt wiele oraz kwestii jawności, która powinna być w większości obszarem (kontrola społeczna i samokontrola) oddanym obywatelom i ich organizacjom (federacjom, organizacjom kontrolnym).
Wskazano też, że ustawa, która dotyczyć będzie rzeczywiście uproszczenia sprawozdawczości może liczyć na zrozumienie w środowisku organizacji pozarządowych.
Wydaje się, że te dwa pierwsze warunki nadal nie są spełnione. Przynajmniej dla wielu stowarzyszeń ustawa ta może okazać się dodatkowym obciążeniem, zaś dodatkowe elementy sprawozdawczości (np. podawania źródeł finansowania) nie zwiększy kontroli społecznej, ale sprowadzi ją jedynie do czytania niezbyt przejrzystych sprawozdań.
Masz zdanie na ten temat? Odezwij się: p.fraczak@schuman.pl