Jak się powiedziało „a”, to warto pokusić się i o „b”. Ostatnio, w tekście Pożyteczna czy nie – rzecz o Radzie Działalności Pożytku Publicznego, sformułowałem tezę: „Czas więc podjąć dyskusję na temat, czy pożytek publiczny jest nam, organizacjom jeszcze potrzebny”, dodając do tego jeszcze, że jeśli jest potrzebny, to na pewno nie w tym kształcie. To moje przekonanie wynika ze świadomości, że ustawa ta nie spełnia już dostatecznie ani oczekiwać sektora, ani ustawodawcy, a co więcej, że błędne są nie tyle konkretne zapisy, a same jej założenia (por. Ustawa o pożytku – tezy do założeń).
Tekst niniejszy nie jest tekstem prawniczym, jest próbą spojrzenia na system prawny z punktu widzenia działacza społecznego.
Autor: Piotr Frączak
Czy pożytek jest nam potrzebny?
Raz jeszcze więc – czy pożytek jest nam, organizacjom pozarządowym, do czegoś potrzebny? Zacznijmy dyskusję. I tu pozwolę sobie – za zgodą Autora – zacytować wypowiedź Karola Gutsze. Słowa te napisał w ramach jednej z grup dyskusyjnych, ale wydaje się, że powinny być zachętą do szerszej rozmowy.
Karol Gutsze o pożytku:
1. Jak jest, każdy widzi. Pożytek publiczny stał się wielkim workiem, do którego można wszystko wpakować: samopomoc, hobby, działania charytatywne i wiele innych. Co gorsza, w tym worku są zarówno formy społeczne (stowarzyszenia), jak i indywidualne/kapitałowe (fundacje). Do tego sprawę komplikuje fakt, że źródłami dochodów mogą być składki, zrzutki, dotacje, ale też działania odpłatne (bez zysku) i działalność gospodarcza (do której ostatnio NGO są bardzo zachęcane, w ramach ekonomii społecznej). Chaos jest wielki. Ma to plusy: chcesz działać, to działaj – formę możesz wybrać sam. Ma to też minusy (…): czy organizacje są zainteresowane dobrem wspólnym, czy może jedynie zaspokajaniem interesów własnych/swoich interesariuszy pod płaszczykiem dobra wspólnego (jako że „zaspokojenie moich interesów to konieczny element dobra wspólnego”).
2. Ogólnie uznanym w naszym kraju faktem (wielokrotnie potwierdzanym badaniami) jest potworny deficyt zaufania społecznego, niewielkie zaufanie do prawa i jego stabilności oraz niechęć do wspólnego działania. Dlatego też niekoniecznie należałoby zaczynać od likwidowania bardzo pojemnego prawa pozwalającego na sformalizowanie różnych działań budujących wspólnotę (w mniejszym lub większym stopniu). Moim zdaniem pozostawienie niezwykle szerokiej definicji pożytku publicznego nie musi być złe – pod warunkiem dalszego dokonania podziału na różne typy organizacji, różne typy działalności, różne możliwości/sposoby finansowania i dopasowanie do nich systemu prawnego. Nie zastanawiałbym się nad tym, jak zabrać „przywileje” tym, którzy na nie nie zasługują, ale raczej jak skierować wsparcie do tych, którzy odgrywają najważniejszą (z punktu widzenia dobra publicznego) rolę w systemie. Nie można przy tym popełnić błędu (ostatnio moim zdaniem częstego) polegającego na tym, że organizacje oferujące zlecane usługi publiczne (w ramach np. systemu pomocy społecznej) są ważniejsze od tych, które oddolnie odpowiadają na potrzebę zrzeszania się i działania. Są to zupełnie inne rodzaje organizacji i wrzucanie ich do jednego worka zawsze skończy się krzywdzeniem jednej z tych grup („usługodawcy” będą zbyt drodzy w porównaniu ze „społecznikami”, a „społecznicy” zbyt mało profesjonalni). Na pewno nie sprawdził się system OPP, który miał ten temat adresować.
3. Moim zdaniem pierwszym krokiem byłoby sporządzenie wielowymiarowej matrycy, w której dałoby się sklasyfikować wszystkie organizacje, a następnie rozbicie dyskusji na kilka wymiarów – by dopiero po analizie poszczególnych przypadków ponownie spróbować je scalić w jeden system (prawny) (…)
Czym jest pożytek?
Myślę, że to bardzo dobry punkt wyjścia. Jednak odkładając na bok, chwilowo, inne podziały (np. kluczowy na stowarzyszenia i fundacje) powinniśmy zdecydować jak dzielimy organizacje w kontekście pożytku publicznego. Tu dwa pytania zasadnicze
- Czy istnieją organizacje prowadzące działalność pożytku i inne (pożytku prywatnego), czy też w zasadzie każda organizacja, w mniejszym lub większym stopniu, prowadzi działalność pożytku publicznego?
- Czy istnieje ostry podział w działalności organizacji, która prowadzi działalność pożytku publicznego, na działania zaliczające się do tegoż pożytku i nie?
Gdyby, co podejrzewam, niektórzy z Was uznali, że w zasadzie wszystkie organizacje w jakimś sensie działalność pożytku prowadzą, a rozróżnienie wewnątrz – co jest pożytkiem a co nie jest – jest bardzo trudne to oznaczałoby, że z takiego pożytku marny pożytek. Bo co prawda łatwo odróżnić te organizacje, które mają status organizacji pożytku publicznego od tych, które tego statusu nie mają (wystarczy sprawdzić zapisy w KRS), to jednak w praktyce może się okazać, że obie organizacje w istocie robią dokładnie to samo. Dlatego dopiero gdy będziemy potrafili odróżnić jednoznacznie, co jest pożytkiem publicznym od tego, co tym pożytkiem nie jest, samo to określenie zacznie mieć znaczenie.
Masz zdanie na ten temat? Masz własne przemyślenia na temat ustawy? Odezwij się: p.fraczak@schuman.pl