O sytuacji organizacji pozarządowych w Polsce – recenzja

Zapraszamy do lektury analizy rozdziału "Raportu o stanie państwa. Polska w dobie wielkich transformacji" dotyczącego sytuacji organizacji pozarządowych w Polsce.

Analiza Rozdziału IX „Raportu o stanie państwa. Polska w dobie wielkich transformacji” (Warszawa, styczeń 2022). Rozdział ten pod tytułem „Sytuacja organizacji pozarządowych w Polsce” napisany jest przez panią Halszkę Bielecką.

Autor: Piotr Frączak

Mimo poważnych tytułów „Raport o stanie państwa”,  „Sytuacja organizacji pozarządowych w Polsce”  omawiany dokument jest raczej zbiorem luźnych myśli (choć uporządkowanych w pewne kategorie), niż wnikliwą analizą. Raportów na tym poziomie znajdziemy sporo jako produktów różnych projektów. Nie ma tu ani analizy dostępnych źródeł, ani żadnej próby weryfikacji postawionych tez. Spróbujmy w sposób bardziej szczegółowy odnieść się do tych hipotez i poszukać też założeń ideowych, które być może stoją za tym tekstem. Wykorzystamy strukturę tekstu by nie pominąć żadnego z zagadnień. Oprzemy się na cytatach pokazując, że stosowane przez autorkę pojęcia i sformułowania trudno uznać za przekonywujące. A pamiętać należy, że właśnie tego typu opracowania służą często do uzasadnienia zmian prawnych. Warto je więc czytać z uwagą.

I. Założenia

Opracowanie zaczyna się od przedstawienia głównych tez. Sformułowania takie jak „W Polsce jeszcze nie w pełni wykształciła się kultura polityczna pełnego uczestnictwa obywatelskiego”, „W większości organizacji pozarządowych brakuje dywersyfikacji źródeł finansowania”, „Zwiększenie kwoty darowizny, którą można odliczyć od podstawy opodatkowania (…) jest szansą na poprawę sytuacji organizacji pozarządowych i zwiększenie zaangażowania społeczeństwa obywatelskiego”, „W najbliższych latach konieczne będzie zwiększenie działań związanych z monitorowaniem i badaniem trzeciego sektora” budzą zainteresowanie, ale też – jak wykażemy – nie są w żaden sposób udowodnione. Takiego dowodu wymagają również sformułowania „W ostatnim czasie wprowadzono korzystne zmiany, które stanowią odpowiedź na część problemów trzeciego sektora”, czy „Powołanie Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego i zmiany w przyznawaniu środków publicznych stały się realnym wsparciem dla organizacji pozarządowych, a także zminimalizowały barierę wejścia do systemu grantowego”, ale w tym tekście – jak się wydaje – są traktowane jako pewne aksjomaty. Przyjrzyjmy się bliżej uzasadnieniu sformułowanych tez.

Przede wszystkim mówimy tu o polskim społeczeństwie obywatelskim, „które najczęściej rozumiane jest jako trzeci sektor aktywności społecznej, różny od sfery rządowej i gospodarczej.(…) Istotną rolę w odniesieniu do organizacji pozarządowych odgrywa relacja pomiędzy społeczeństwem obywatelskim a ustrojem demokratycznym. A następstwem tego zagadnienia jest pytanie o rolę obywatela i jego relacje z państwem. Społeczeństwo obywatelskie sprzyja ugruntowaniu ustroju demokratycznego, a jednocześnie dyscyplinuje państwo i wymusza większy udział obywateli w procesach rządzenia”. Przytoczona definicja społeczeństwa obywatelskiego jest na tyle ogólna, że trudno się z nią nie zgodzić, Choć trzeba powiedzieć, że w kontekście późniejszego powoływania się na koncepcje Pawła Załęskiego[1] (uznaje on sam konstrukt społeczeństwa obywatelskiego opartego o trzeci sektor za przejaw zainicjowanej w Polsce przez komunistów neoliberalnej ideologii, której celem jest ograniczenie państwa opiekuńczego) każą mieć wątpliwości, jaka wizja społeczeństwa obywatelskiego stoi za tym raportem. 

Wątpliwości m.in. budzi założenie, jak sugeruje to analizowany dokument, że za słabość trzeciego sektora w Polsce, odpowiadają elity (byłaby to kontynuacja tezy Piotra Glińskiego, jeszcze jako badacza trzeciego sektora, o „zdradzie elit”). Jest to oczywiście proste wytłumaczenie i sugerujące od razu rozwiązanie (wymiana elit). Jednak równie prawdopodobne jest twierdzenie, że to efekt oczekiwań społecznych, w ramach których jednostki „chciały” zrzucić odpowiedzialność za państwo i dobro wspólne na „nasz rząd” i zająć się jedynie własnymi sprawami[2]. Dlatego, choć można zgodzić się ze stwierdzeniem, że „Kapitał społeczny został zaprzepaszczony[3]” (jednak wtedy teza o tym, że w Polsce „jeszcze nie w pełni wykształciła się kultura polityczna pełnego uczestnictwa obywatelskiego” jest chyba wątpliwa), to już stwierdzenie „aktywne uczestnictwo obywateli zahamowane z powodu braku więzi społecznych, zaufania oraz norm współpracy” jest wątpliwe. Wydaje się, że dużo wskazuje na to, że było odwrotnie – to raczej brak aktywnego uczestnictwa i zainteresowani sprawami publicznymi spowodował zanik więzi społecznych itd.  

II. Analiza danych

Trzy kolejne podrozdziały dotyczą opisu zastanej rzeczywistości. Nie jest to analiza dogłębna. W kwestii aktualnych regulacji prawnych dla organizacji pozarządowych, można tylko wyrazić zdziwienie, że wymieniono tak mało (5) dodatkowych ustaw i to do tego „jako przydatne dla organizacji pozarządowych”, gdy na stronie proste.ngo wykazanych jest kilkadziesiąt aktów prawnych, które zresztą w większości utrudniają działalność organizacji. Z kolei jeśli chodzi o przedstawienie źródeł finansowania, to mieszanie źródeł i form finansowania nie sprzyja przejrzystości wywodu, stwarzając pozór szerokiej palety możliwości. A przecież dotacje są ze środków publicznych, sponsoring to działalność gospodarcza itd.  Z kolei dane podane za Stowarzyszeniem KLON/JAWOR i za GUS-em (trochę wygląda to jak wyjęte z uzasadnienia wniosku o dofinansowanie, a nie poważnej analizy) niewiele tu wnoszą, chyba, że miały podkreślić, że większość przychodów jest ze środków publicznych i że organizacje są raczej biedne. To fakt, ale co z niego wynika? Również próba pokazania zmian w trzecim sektorze nie wnosi wiele do raportu. Oto obserwujemy „w Polsce systematyczny wzrost liczby organizacji pozarządowych. W ostatnich latach zdecydowanie przybywa fundacji, chociaż pod względem liczby nadal dominują stowarzyszenia. Warto również zwrócić uwagę, że od pewnego czasu coraz większą popularnością cieszą się organizacje nieformalne”. Dobrze to, czy źle? Dynamika wzrostu jest satysfakcjonująca, czy też budzi obawy?  Czy to trend stały, niezależny od polityki państwa, czy może wynik publicznej (finansowanej z rządowych, czy może europejskich środków) interwencji? Szkoda, że brakuje wniosków, które mogłyby, choć w minimalnym stopniu, uzasadniać następujące w dalszej części wnioski i propozycje.

III. Zmiany prawne

W kolejnych dwóch podrozdziałach mamy informacje o procedowanych aktach prawnych –  projekcie ustawy o sprawozdawczości organizacji pozarządowych i ustawy o fundacji rodzinnej (myląco określonej w tekście jako „Prawo o fundacjach rodzinnych”). Dlaczego akurat o tych dwóch? Procedowany jest równocześnie projekt ustawy o ekonomii społecznej, w ustawach dotyczących Polskiego Ładu jest szereg zapisów, które znacząco wpłyną na kondycję trzeciego sektora (nowe formy sponsoringu, spadek 1%, spadek wydatków samorządów itp.), w ostatnim roku mieliśmy zmiany w uregulowaniach dotyczących kół gospodyń wiejskich, czy ochotniczych straży pożarnych. Być może Autorce chodziło o zaprezentowanie jednego dobrego i jednego złego przykładu. Bo projekt o sprawozdawczości przedstawiony jest jako rozwiązanie wszystkich problemów organizacji (nic dziwnego – opis tworzony był zapewne w znacznej mierze w oparciu o uzasadnienie projektu). Jest wyrażona jedna wątpliwość („Wątpliwości jednak budzi brak odniesienia do innego aktu prawnego, czyli ustawy o rachunkowości, z której wynika, że organizacje bez OPP z przychodami poniżej 1 mln zł będą musiały jednak składać normalnie sprawozdania”), brak jednak informacji o tym, że organizacje zgłosiły bardzo wiele uwag do tej, tak pozytywnie ocenianej przez autorkę, ustawy. A obecna wersja nadal nie rozwiała wątpliwości – z punktu widzenia przynajmniej części organizacji nadal raczej komplikuje, niż upraszcza działalność społeczną. Dodatkowo pojawia się stwierdzenie: „Zmiany w aktach prawnych i powstawanie nowych, które organizacje pozarządowe muszą znać i stosować przypomina o postulacie zgłaszanym od dawna przez przedstawicieli NGO w Polsce, czyli stworzeniu jednej, kompleksowej ustawy, która byłaby „kodeksem” regulującym całość zagadnień związanych z funkcjonowaniem organizacji pozarządowych”.  Prawdę mówiąc nie znamy tego postulatu i nie wiemy kto i kiedy go zgłaszał.

Inaczej jest z ustawą o fundacji rodzinnej, która budzi wątpliwości środowiska, jeżeli chodzi o nazwę.  „Przedstawiciele trzeciego sektora podnoszą, że o ile inicjatywa jest dobra, to nie powinna w kwestii nazewnictwa bezpośrednio odnosić się do fundacji, których celem jest działalność na rzecz interesu publicznego, a nie ułatwienie sukcesji firm prywatnych”. Twierdzenie to – rzeczywiście podzielane przez wiele organizacji – zawiera w sobie element dyskusyjny. Oto organizacje pozarządowe wcale nie muszą sprowadzać się do inicjatyw „działających na rzecz interesu publicznego”. Tak jest w stowarzyszeniach, które mogą powstawać dla dowolnego celu. W fundacjach zaś, które w polskim porządku prawnym są niedookreślone definicyjnie, ustawodawca określił, że fundacja może „być ustanowiona dla realizacji zgodnych z podstawowymi interesami Rzeczypospolitej Polskiej celów (…) gospodarczo użytecznych”. Nie ogranicza to, jak się zdaje, powstawania gospodarczych fundacji pożytku prywatnego, ale to oczywiście pole do dyskusji. Faktem jest, że akurat w procedowanie tych ustaw zaangażowany jest Przewodniczący Komitetu ds. Pożytku Publicznego[4].  Być może jest to kwestia przypadku, ale całość tekstu zbyt jednoznacznie wpisuje się w kierunki działania Narodowego Instytutu Wolności, by o tym nie wspomnieć. Podsumowując – prezentowany przegląd planowanych zmian prawnych w żaden sposób nie wyczerpuje problemów organizacji z ciągle zmieniającym się i coraz bardziej utrudniającym im działalność prawem.

IV. Wnioski i propozycje

To co rzeczywiście nowe w przedstawianym raporcie, choć dyskutuje się tę kwestię m.in. w ramach działań Forum Darczyńców, to propozycja podniesienia kwoty darowizny, jaką można odliczyć od podstawy opodatkowania. Obecnie – jak słusznie zauważa autorka – od osób fizycznych jest to nie więcej niż 6% uzyskanego dochodu, a w przypadku osób prawnych nie więcej niż 10%. Jednak czy rzeczywiście „w kontekście budowy zaangażowanego społeczeństwa obywatelskiego oraz wspierania idei dobra wspólnego dwu, albo i trzykrotne, podniesienie tej kwoty miałoby pozytywny wymiar społeczny”? Obecnie możemy (jako osoby prawne i fizyczne) od podstawy opodatkowania odprowadzić część podatku, ale i tak w większości tego nie robimy. Dlaczego mielibyśmy zacząć to robić, gdyby próg był nie 6 lub 10% a np. 50%? Ci, którzy w tej chwili odliczają tylko 6 (10)%  – gdyby mieli taką możliwość – być może przekazaliby więcej. Jednak nie rozwiązałoby to, jak można przypuszczać, problemu z brakiem kultury finansowego wspierania organizacji w Polsce. Dodatkowo Polski Ład, podnosząc kwotę wolną od podatku, już zmniejszy możliwość odpisania darowizny dla wielu osób, nie mówiąc o spadku dochodach z 1%.

Po tej pozytywnej rekomendacji przechodzimy w tekście do zdefiniowania problemów organizacji pozarządowych. Tu Autorka odwołuje się do raportu końcowego z ewaluacji ex-ante „Założeń do Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich na lata 2021- 2030″. Oto, zacytujmy Autorkę, z jednej strony „Organizacje pozarządowe rozwijające projekty lokalne mają gorszy dostęp do zewnętrznych źródeł finansowania”, z drugiej zaś „W Polsce mamy już do czynienia ze zjawiskiem „grantozy” czyli uzależnieniem od środków publicznych”. Moim zdaniem – chyba niechcący – Autorka wykazała podstawowy dylemat nie tylko zresztą lokalnych organizacji. Chciałyby być uniezależnione od grantów, ale ich głównym problemem jest „dostęp do funduszy dotacyjnych”. Jest to o tyle ważne, że zanim przejdziemy do kolejnych zdiagnozowanych problemów organizacji – przejdźmy do kolejnego podpunktu, w którym Autorka zdaje się widzieć panaceum na prezentowane problemy. Oto rozwiązaniem na uzależnienie od środków publicznych są… środki publiczne oraz  Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, a także Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej i działający w jego ramach Fundusz Patriotyczny. Laurka dla tych instytucji, brak np.  jakichkolwiek informacji o wątpliwościach pojawiających się w niezależnych mediach, czy w dyskusjach sejmowych dotyczących kontrowersji z przekazywaniem części środków, wskazują jednoznacznie na orientację prezentowanego raportu i brak chęci zmierzenia się z wątpliwościami. Jednak pomijając ten „szczegół” pytaniem pozostaje, czy tak postawiony dylemat można rozwiązać za pomocą funduszy publicznych i to centralnych?

A wracając do zdiagnozowanych problemów organizacji to autorka wyróżnia:

  • odpływ wolontariuszy,
  • brak synergii w pozyskiwaniu środków, uzależnienie od jednego źródła finansowania,
  • odpływ ekspertów z NGO do korporacji,
  • organizacje nastawione na wielkie i dalekosiężne cele, a brak tych koncentrujących się na lokalnych problemach,
  • brak specjalistycznej wiedzy z zakresu pozyskiwania środków,
  • brak transparentności przyznawanych dotacji szczególnie na poziomie samorządowym,
  • brak własnych kapitałów, w tym również lokali,
  • zawłaszczenie przychodów z 1% rozliczanego podatku przez fundacje korporacyjne.

Zajmijmy się nimi po kolei. Zacznijmy trochę złośliwie. Kiedyś w badaniach spadek zaangażowania wolontariuszy zbiegł się w czasie z powstaniem pierwszego centrum wolontariatu. Teraz narzekamy na odpływ wolontariuszy w momencie, gdy od 2018 roku NIW wprowadził specjalny program wspierania i rozwoju wolontariatu długoterminowego „Korpus Solidarności”. A poważniej, to organizacje bardziej cierpią na brak społeczników, aktywistów, którzy muszą poświęcić wiele czasu i wysiłku by zdobyć i utrzymać wolontariusza. Również odpływ ekspertów z NGO do korporacji jest raczej brakiem społeczników, bo ekspert, który odchodzi do korporacji jest zazwyczaj pracownikiem a nie aktywistą. Ten ostatni, nawet jak zatrudni się w firmie prywatnej, nie przestanie być działaczem.

Jeśli chodzi o uzależnienie się od jednego źródła finansowania, to warto sobie powiedzieć, że nie jest tu problemem wspomniany na początku tekstu brak „dywersyfikacji źródeł finansowania”, czy też ” brak specjalistycznej wiedzy z zakresu pozyskiwania środków”, ale brak niezależnych źródeł finansowania, które mogłyby taką dywersyfikację zapewnić. Brak takich źródeł to jednak także wynik polityki państwa, która nie umożliwia ich powstawania. Centralizacja większości funduszy, brak rozwiązań prawnych, które mogłyby spowodować, że fundacje zamiast konkurować o środki ze stowarzyszeniami, stałyby się źródłem przychodów dla sektora, brak zrozumienia dla wsparcia dla organizacji w ramach Funduszy Europejskich w przygotowywanej właśnie perspektywie finansowej, to tylko przykłady. Również brak elastyczności w dysponowaniu środkami samorządowymi, to w dużej mierze nie wynik złej woli samorządów, ale Ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie, którą obecny rząd krytykował i obiecywał poprawić, ale na obiecankach się skończyło. To z braku środków prywatnych i sztywności środków publicznych (środki NIW-u spod rygorów Ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie są wyłączone, ale i tak trafić mogą tylko do nielicznych organizacji) brak jest tworzonych kapitałów (skąd mają być tworzone jak zbierane przez organizacje pieniądze idą na wkład własny przy realizacji zadań publicznych) i budowania zasobów np. w postaci lokali.

Bardzo ciekawą hipotezą – bo w tekście nie znajdziemy przesłanek, na których autorka zweryfikowała tezę zgłaszaną, jak się wydaje, we wnioskach ewaluacyjnych – jest stwierdzenie, że „organizacje nastawione [są] na wielkie i dalekosiężne cele, a brak tych koncentrujących się na lokalnych problemach”. Pomijając już fakt, że w celach zapisywanych w statutach organizacje często wpisują bardzo wiele (w celu zapewnienia sobie możliwej „dywersyfikacji” źródeł finansowania), to właśnie chęć poszukiwania zewnętrznych, a nie lokalnych środków, wymusza takie stawianie sprawy. Organizacje robią to, na co są pieniądze, a nie to, co by powinny lub chciały.  

Na koniec zostawiłem, jako wisienkę na torcie, pewien wybiórczy sposób wnioskowania. Oto w wymienionych problemach sektora pojawia się sformułowanie „zawłaszczenie przychodów z 1% rozliczonego podatku przez fundacje korporacyjne”, choć Autorka zdaje sobie sprawę z wadliwość mechanizmu 1%, gdyż pisze w tekście, że „wbrew intencji ustawodawcy obecnie 1% wcale nie wzmacnia trzeciego sektora, a służy głównie do wspierania niewydajnej służby zdrowia”. Skąd więc konkluzja, że „To źródło finansowania dla NGO-sów zostało zawłaszczone przez fundacje korporacyjne”. Nie wiem jak rozumie autorka pojęcie fundacji korporacyjnych, ale według mnie, to nie one zbierają największe środki z 1% (por. Strony rządowe). Jak widać opisane problemy w dużej części są przejawem, a nie rzeczywistą przyczyną kłopotów organizacji. 

V. Podsumowanie

Zakończenie bezpośrednio ukazuje nastawienie Autorki. Oczywiście think-tanki mają prawo, w swoich opracowaniach, opierać się na pewnych założeniach i wartościach, przedstawiać fakty z pewnego punktu widzenia (oczywiście pod warunkiem, że nie naginają faktów do swoich tez). Dlatego, gdy autorka zauważa „wiele korzystnych zmian, które zaszły w ciągu ostatnich kilku lat w trzecim sektorze” i stwierdza, że „intencje władzy są właściwe i w większości przypadków mechanizmy zostały również dobrane adekwatnie do potrzeb organizacji” nie tyle stwierdza fakt, co opowiada się za pewną narracją polityczną. Nie jest to – jak podkreślamy – zabronione, ale w kontekście ewentualnych rządowych dotacji na taką działalność analityczną może budzić wątpliwość, co do niezależności i potencjalnego konfliktu interesów.

I tu pojawia się trzeci pozytywny postulat opracowania. Obok podniesienia kwoty, którą można odpisać od podstawy opodatkowania i poparcia ustawy o sprawozdawczości, Autorka twierdzi: „Nadal brakuje specjalistów i ekspertów, którzy będą zajmować się analizą kondycji trzeciego sektora w Polsce, należy prowadzić konsultacje z NGO-sami, szkolić członków organizacji pozarządowych oraz współpracować z władzą przy wypracowywaniu najkorzystniejszych zmian w systemie prawnym. Ważnym aspektem jest pomoc organizacjom pozarządowym w dywersyfikacji źródeł finansowania, warto zwrócić szczególną uwagę na dynamikę wzrostu liczby NGO-sów w Polsce, ich strukturę (szczególnie pod względem wieku, płci i wykształcenia). Szerokie badania trzeciego sektora dadzą ogląd kondycji całego społeczeństwa”. 

I tak, jak można się zgodzić, że brakuje „brakuje specjalistów i ekspertów, którzy będą zajmować się analizą kondycji trzeciego sektora w Polsce”, to tym bardziej wezwanie, aby jeszcze lepiej badać, jeszcze bardziej wspierać, jeszcze bardziej szkolić trzeci sektor (słyszy się go od lat) budzi wątpliwości. Ilość pieniędzy, która poszła na badanie, szkolenie, wspieranie organizacji była pewnie gigantyczna, a specjalistów i ekspertów nadal brakuje. Na samo wspieranie partnerstwa organizacji z samorządem, szkolenie ze współpracy w ramach funduszy przedakcesyjnych, pomocy amerykańskiej (np. LGPP), funduszy rządowych i samorządowych zorganizowano setki konkursów. A jaki jest koń każdy widzi. Znając historię wspierania organizacji pozarządowych (od 1994 – do dziś), ekonomii społecznej (od 2005 – do dziś), partycypacji społecznej (od 2007 – do dziś), a ostatnio wspierania niewspieranych dotąd organizacji (od 2015 – do dziś) nie można chyba mieć na temat takiego wspierania dobrego zdania. 

Nie znaczy to, że nie należy się przyglądać społeczeństwu obywatelskiemu, ale najpierw trzeba mocno się napracować, aby było co badać. Dopiero w drugiej kolejności próbować zrozumieć sektor takim, jaki jest. Jednak do tego nie wystarczy odwołać się do dwóch tekstów teoretycznych, dwóch badań i jednej ewaluacji oraz do uzasadnienia ustawy. Nie załatwi sprawy zorganizowanie kolejnego badania, czy przygotowanie kolejnej publikacji. Trzeba szerokiej dyskusji środowiskowej na temat współczesnego trzeciego sektora, przedyskutowania jego historii – tej ostatniej (np. ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie, by zrozumieć jej braki), tej trochę dawniejszej (np. historii I Ogólnopolskiego Forum Inicjatyw Pozarządowych, choćby po to by zrozumieć jaką pomyłką jest ustawa o sprawozdawczości), czy w końcu historię dawniejszą (o tym, jak władze II Rzeczpospolitej próbowały manipulować organizacjami społecznymi), czy najdawniejszej (by np. zrozumieć czym w istocie powinna być instytucja fundacji).

A właśnie takiego szerokiego spojrzenia zabrakło w opracowaniu i dlatego raport nowego think tanku, w obszarze organizacji pozarządowych, należy uznać za pierwszą wprawkę, próbkę, a nie poważnie uzasadniony punkt wyjścia do działania. Zrozumiałe, że nowy think tank chciałby prowadzić badania, przygotowywać analizy i zdobywać na to środki. Jednak – o czym w organizacjach pozarządowych czasem się zapomina – nie wystarczy tylko chcieć i zdobyć na to pieniądze, ale też trzeba mieć „coś” więcej. Co to jest to „coś więcej” – to już zapewne tajemnica sukcesu różna w różnych organizacjach. Jednak wspólna jest tu dogłębna wiedza na temat tego, co chce się robić. A tej, po przeczytaniu raportu, w myśli nowopowstałego think tanku, przynajmniej na razie, nie widać.


[1] por. Paweł Stefan Załęski, Neoliberalizm i społeczeństwo obywatelskie, Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2012. Sama autorka zdaje się jednak zna koncepcję Załęskiego poprzez – tak wynika z przypisów – jedynie z opracowania Grzegorza Makowskiego, Rozwój sektora organizacji pozarządowych w Polsce po 1989 r., Studia BAS Nr 4(44) 2015.

[2] Warto zauważyć, że na ten sam problem zwracał uwagę Stefan Żeromski oceniając społeczeństwo polskie u progu II Rzeczpospolitej.

[3] Teza to formułowana była zresztą od samych początków transformacji por. np. Piotr Frączak “Społeczeństwo obywatelskie – zmarnowany potencjał”, w: Przegląd Społeczny nr 2/1992.

[4] Dla porządku dodajmy, że Przewodniczący wypowiedział się też m.in. w kwestii ustawy o ekonomii społecznej, ale tu jego głos już został uwzględniony.


Masz zdanie na ten temat? Odezwij się: p.fraczak@schuman.pl