Wiele działaczek i działaczy organizacji społecznych (pozarządowych) opowiada się przeciw nazwie „fundacje rodzinne”, tłumacząc, że „określenie >>fundacja<< powinno należeć do organizacji pozarządowych i do działań społecznych„. Nie próbując podważyć tego ogólnego założenia (choć można na to patrzeć z innej perspektywy, por. np. Katarzyna Karpiuk, Fundacja rodzinna nie zaszkodzi organizacjom charytatywnym), warto zwrócić uwagę na niektóre dyskusje, jakie toczyły się wokół zapisów tej ustawy. Być może pomogą nam one w myśleniu o tym, jak chcielibyśmy widzieć fundacje w polskim systemie prawnym.
Tekst niniejszy nie jest tekstem prawniczym, jest próbą spojrzenia na system prawny z punktu widzenia działacza społecznego.
Autor: Piotr Frączak
Po co fundacje?
Tu dochodzimy do problemu definicji. Obecna ustawa nie definiuje pojęcia fundacji – wielu jej zwolenników uważa to za zaletę, ponieważ nie narzuca żadnych ograniczeń. Jakie są polskie fundacje? To wiemy z tekstu Marty Gumkowskiej – niewiele różnią się od stowarzyszeń i chcą być traktowane dokładnie tak samo. Pytanie, czy są to fundacje naszych marzeń? Każdy działacz sektora marzyłby o fundacjach, z którymi nie musiałby konkurować o środki, a wręcz przeciwnie, byłyby one dodatkowym źródłem finansowania działań społecznych. Tak było dawniej, ale dzisiaj już nie.
Warto wiedzieć: W II Rzeczypospolitej fundację rozumiano jako „majątek, posiadający osobowość prawną, trwały dochód przynoszący, przeznaczony na cel dozwolony, powszechnie użyteczny” (Wilhelm Edmund Rappe, „Fundacje” w: Encyklopedja podręczna prawa publicznego, 1926, s. 145, podkreślenia PF). Tak więc skonstatujmy za Jasiewiczem (Krzysztof Jasiewicz, „Dawne fundacje dobroczynne w Drugiej Rzeczypospolitej. Społeczne, prawno-organizacyjne i ekonomiczne uwarunkowania działalności statutowej” w: Kwartalnik Historyczny 3-4, 1990): „Ustrój prawno-ekonomiczny każdej fundacji opierał się o zasadę trwałości i nienaruszalności majątku fundacyjnego. Występował on pod postacią ziemi, nieruchomości miejskich (wiejskich), papierów wartościowych, wkładów gotówkowych zdeponowanych w instytucjach pożyczkowo-oszczędnościowych, sum zahipotekowanych na różnego rodzaju nieruchomościach lub najczęściej w postaci mieszanej, będącej kombinacją powyższych form. Cele statutowe realizowano jedynie z uzyskanych dochodów, w zależności od formy majątku odpowiednio: z opłat z tytułu dzierżawy ziemi (rzadziej z dochodu wypracowanego własnym sumptem), czynszów, a w pozostałych przypadkach z procentów, te ostatnie – w świetle archiwaliów – kształtowały się przeciętnie od kilku do kilkunastu procent rocznie. W przeszłości, zamiast odsetek lub obok nich, mogła być wyznaczona ordynaria – zwyczaj ten utrzymywał się w szczątkowej postaci jeszcze w dwudziestoleciu międzwojennym. Niektóre fundacje prowadziły działalność gospodarczą w celu pozyskania dodatkowych środków (np. krawiectwo, ogrodnictwo, obsługa pątników itp.), a także korzystały z ofiarności publicznej, dotacji państwowych, samorządowych i częściowej odpłatności za świadczone usługi (chodzi o lecznictwo lub dobrowolne opłaty za pobyt w przytułkach, o ile pensjonariusz był lepiej sytuowany)”. Nie oznaczało to wcale, że organizacje były bogate, ale działały na miarę posiadanych środków.
Można oczywiście twierdzić, że dzisiejsze fundacje to zupełnie „inne zwierzęta”, niż fundacje średniowieczne, czy te z czasów II Rzeczypospolitej. Ale czy nie brakuje nam takich podmiotów (niezależnie od nazwy), które zamiast szukać pieniędzy na rynku dotacji, będą dostarczać, z własnego kapitału, środków na działalność społeczną? Tak więc przyjmijmy, że fundacja oparta na kapitale (lub innych wartościach materialnych, czy „niematerialnych i prawnych”) przynoszącym stały dochód, przeznaczany na cele społeczne – to oczekiwana forma fundacji w Polsce. Jeśli tak, to przynajmniej niektóre wątki dyskusji nad „ustawą o fundacjach rodzinnych” warte są bliższej analizy. Bowiem dotyczą kwestii zarządzania majątkiem, z którego zyski mają być przeznaczone nie dla zarządzających lub „wynajmujących” ich właścicieli. Zadaniem zarządzających jest wypełnianie woli fundatora, który wcześniej, czy później nie będzie mógł sam tego dopilnować.
Jak chronić wolę fundatora
Dzisiaj mało kto w sektorze myślą wybiega dalej, niż do kolejnego konkursu grantowego. Dlatego też często spotykamy się z sytuacjami, gdy po śmierci (lub likwidacji w przypadku osób prawnych) fundatora fundacja nie może działać, bo zapisy tego nie przewidywały. A przecież historycznie instytucja fundacji wyrosła z chęci zabezpieczenia „woli fundatora” po śmierci. Czyż więc nie mieli racji urzędnicy przedwojennego MSW, którzy uważali, że obowiązkiem administracji jest dążyć przede wszystkim do jak najdokładniejszego zrealizowania woli fundatorów? W ustawie o fundacjach rodzinnych pojawiają się zapisy, które mają zagwarantować, że wola fundatora zostanie zrealizowana. W obecnej sytuacji nikt – od sądu poprzez właściwego ministra, aż po istniejące – nieobligatoryjnie – rady w fundacjach – nie ma zazwyczaj narzędzi, którymi mógłby bronić woli fundatora przed złą wolą lub zwykłym niedbalstwem osób zarządzających nie swoim majątkiem w nie swoim interesie. A przecież oczywiste jest, że jeśli chcemy liczyć na większe darowizny, czy legaty testamentowe, to musimy umieć przekonać darczyńcę, że jego wola będzie wypełniona.
Ulgi podatkowe
Dominuje przekonanie, że fundacje mają jakieś specjalne ulgi podatkowe. Rzeczywiście darczyńca, który przekaże na cele pożytku publicznego darowizny, może je odliczyć od dochodu, o ile ich łączna kwota w danym roku podatkowym nie przekroczy 6% (a w przypadku osób prawnych 10%) tego dochodu. Ale to przecież głównie ulga dla darczyńcy. Również fundacje mogą skorzystać ze zwolnienia z podatku dochodowego, ale tylko wówczas, gdy mają status pożytku publicznego – ulga jest więc dla organizacji pożytku publicznego, a nie fundacji. Podobnie tylko organizacje mające status pożytku mogą starać się o zwolnienia z podatku od nieruchomości, opłat skarbowych, mogą zbierać 1% podatku. W innym przypadku zwolnione są z podatku, zgodnie z ustawą o podatku dochodowym od osób prawnych, wydatki na cele określone w ustawie. Nie dotyczy to jedynie fundacji, ale wszystkich osób prawnych. Z jakich to specjalnych ulg korzysta więc instytucja fundacji? Prawie z żadnych. A powinna. Warto zajrzeć do dyskusji o ustawie o fundacjach rodzinnych choćby po to, by zobaczyć jakie argumenty trafiają do przedstawicieli administracji.
Prowadzenie działalności gospodarczej
Czy fundacja rodzinna powinna móc prowadzić działalność gospodarczą, czy tylko zarządzać majątkiem (m.in. inwestując go w przedsiębiorstwa zarządzane przez kogoś innego) – to kolejne pytanie. Argumenty za jednym i drugim rozwiązaniem przydałyby się także i w dyskusji nad przyszłością polskich fundacji. Być może jest tak, że to co dla jednych fundacji jest czymś niezbędnym do funkcjonowania, dla innych jest tylko obciążeniem.
Coś za coś
Powszechnie wiadomo, że nie można mieć wszystkiego. Jeśli się poświęca czas na działalność społeczną, zazwyczaj zabraknie go na zarabianie pieniędzy. Jeśli chcemy dostawać publiczne środki, musimy się poddać dodatkowej kontroli. Jeśli chcemy zdobyć środki od darczyńców, musimy liczyć się z opinią publiczną. Większość organizacji – tak na wszelki wypadek – chciałaby mieć wszystkie możliwości. Choćby móc prowadzić w fundacji dowolną działalność gospodarczą, a jednocześnie mieć przywileje, które dawałyby jej przewagę konkurencyjną na rynku. Być traktowanym jak poważna fundacja, a jednocześnie fundusz założycielski mając na minimalnym poziomie. Tak się nie da. Próbując zachować potencjalne możliwości („gruszki na wierzbie”), rezygnuje się z konkretnych korzyści („wróbla w garści”). Nie znaczy to wcale, że nie ma miejsca dla „fundacji żebraczych” (choć fajnie byłoby, gdyby przynajmniej jednym z ich celów było tworzenie majątku fundacji), ale naszą ambicją powinno być stworzyć prawo, które umożliwi powstanie fundacji z prawdziwego zdarzenia. Może właśnie powinniśmy pomyśleć, jak mądrze podzielić sektor pozarządowy (w tym i fundacje), aby różne podmioty miały różne przywileje i związane z nimi obowiązki. Dlatego poza sporem o nazwę – który wynika nie z istoty instytucji fundacji jako takiej, ale z obecnej polskiej praktyki – warto patrzeć na rozwiązania prawne ustawy o fundacjach rodzinnych jako na pole eksperymentów, które kiedyś może się przydać w dyskusji nad ustawą o fundacjach. Mam nadzieję, że realizowany przez Forum Darczyńców projekt „Silniejszy głos organizacji społecznych w działaniach rzeczniczych” przyczyni się do podjęcia dyskusji także w tym temacie.
Masz zdanie na ten temat? Masz własne przemyślenia na temat ustawy? Odezwij się: p.fraczak@schuman.pl